Bez tytułu
Trzeba czuc to cos, ta przemiane zachodzaca w Tobie samym.. Podobno. Przez wiele lat i mnie odmienialy doroczne rekolekcje, postanowienia itp. Teraz juz nie.
Wiem, ze zamiast tak mowic, powinnam cos zrobic, zaczac dzialac, zmieniac sie na lepsze, ale chyba jest mi to obojetne. Przykro.
A! nawet dzisiaj w wlk sobote oczywiscie kolejna klotnia za to, ze nie ide. Nie ide bo nie. Moja decyzja. Moze i niezbyt sluszna, ale ja za nia odpowiadam.
I wiele wiele innych podobnych sytyacji. Wszystko sprowadza sie do tego samego punktu co zwykle: rodzice za bardzo chca ingerowac w moje zycie.
Ale ja sie nie daje! Ani troche!
I nie obchodzi mnie, ze wszyscy kloca sie ze mna, krzycza na mnie (ze soba to nie!). Bo jestem szczesliwa. Jest wiosna, a ja mam swoj wlasny pokoj, w ktorym moge sie zamknac i pouczyc makroekonomii.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i zycze Wesolych Swiat !!!