Troche zaluje ze nie pojechalam na tego grilla, ale jest
taak zimno, na dodatek ciagle kicham. Wiem co to moze
oznaczac w polaczeniu z tego typu zabawami. Tym bardziej,
ze czeka mnie sporo nauki .. i kolejne koleczka w
tygodniu.. Juz zaczelam: stos notatek na biurku,
ktore wczoraj otrzymalam w spadku, gdzies tam pomiedzy
nimi nawet pan zubr sie znajdzie ;) W koncu
weekend. Moze dam juz sobie spokoj na dzisiaj z tym
nauczaniem. Chyba tak. Ale musze przyznac, ze pocieszylam
sie. Nie tylko ja douczam sie w sobote wieczorem. Nie tylko.
Milego weekendu. ;)
Fakt. Na wykladzie nie bylam. Chyba nie doszlabym nawet na przystanek. Bywaja takie dni, ze wszystko jest na nie. Kilka tabletek przeciwbolowych, bo dzisiaj jeszcze jazda. Pan zapewnie zabierze mnie na
miasto, a ja sie boje po niedzielnych przebojach! Do odwaznych swiat nalezy!? Taa, to
jedziemy ;) I
koleczko z matmy. Wczoraj byly wyniki. Mmm.. pycha! Pozytywny szok. Poprosze wiecj takich.
Jak powiedzialam tak tez zrobilam. Pierwsza jazde mam za soba. Na placu to zaden wyczyn ja wiem. Ale dla mnie juz to, to spore przezycie - pierwszy raz za kolkiem. Trzeba okielznac ta wielka Mikre;) Po pierwszym przyszedl czas na drugi. A wiec niedziela, poludnie i tato z boku. Niby zwykla droga zwirowa. Dojezdzamy do miasteczka, zeby nie tracic czasu, a! przebije sie przez malenkie skrzyzowanie. Wszyscy w rodzinie maja wrodzony talent, wiec dlaczego ja mam go nie miec!? Ledwo rozejrzalam sie w lewo prawo, kierunek, jade.. bus! Nie wiem skad sie tam wzial, ale stal sobie, dobrze ze stal. Uff. Szybko wycofalam, panowie sie usmiechneli. Pewnie pomysleli sobie, kto tej babie dal prawko! Haha. Prosze pana, ja go nie mam, to moj drugi raz.
Swieta to czas radosci. Moze i da sie ta radosc zauwazyc wychadzac na ulice patrzac na zabieganych ludzi.. kupuja i kupuja, bo przeciez swieta bez zakupow to nie to samo!
Trzeba czuc to cos, ta przemiane zachodzaca w Tobie samym.. Podobno. Przez wiele lat i mnie odmienialy doroczne rekolekcje, postanowienia itp. Teraz juz nie.
Wiem, ze zamiast tak mowic, powinnam cos zrobic, zaczac dzialac, zmieniac sie na lepsze, ale chyba jest mi to obojetne. Przykro.
A! nawet dzisiaj w wlk sobote oczywiscie kolejna klotnia za to, ze nie ide. Nie ide bo nie. Moja decyzja. Moze i niezbyt sluszna, ale ja za nia odpowiadam.
I wiele wiele innych podobnych sytyacji. Wszystko sprowadza sie do tego samego punktu co zwykle: rodzice za bardzo chca ingerowac w moje zycie.
Ale ja sie nie daje! Ani troche!
I nie obchodzi mnie, ze wszyscy kloca sie ze mna, krzycza na mnie (ze soba to nie!). Bo jestem szczesliwa. Jest wiosna, a ja mam swoj wlasny pokoj, w ktorym moge sie zamknac i pouczyc makroekonomii.
Pozdrawiam Wszystkich serdecznie i zycze Wesolych Swiat !!!