^^^
I znowu o samo. Nieustanne klotnie. Dazenie do jakiegokolwiek kompromisu staje sie coraz mniej realne. Wiem, ze robi sie to nudne. Nie jestem w stanie po takich spieciach siadac do ksiozek i choc trocha nauczyc sie. To mnie zupelnie wytroca z rownowagi. Dzis kolejny dziej zaczol sie .. Wstalam rano .. ta sama rzeczywistosc co wczoraj, bez perspektywy zmiany na lepsze. Tak chcialabym zaszyc sie w jakims przytulnym miejscu, nie patrzec na ludzi.. na ich rozesmiane twarze .. nie chce pogrozyc sie w smutku i rozpaczy - chce to przezwyciezyc! Jednak caly czas jestem jeszcze za slaba. Mysle sobie, zeby nie isc do szkoly, zrobic sobie wolne i pospac gdzies w kociku, gdzie nikt nie bedize mnie widzial .. Z drugiej zas strony wiem, ze takie poczynania tylko przypieczetowaly by moje niedoskonalosci. Fakt, iz nie potrafie uporac sie z wlasnymi problemami. To tak jak ucieczka przed tym, czemu nie podolam. A tego nie chce. Pojde wiec. Tylko co mi z tych osmiu lekcji, skoro i tak z nich nic nie wyniose. Nie jestem w stanie skupic sie na detalu. Zobaczymy .. A teraz opowiem Wam pewno historie, ktoro uslyszalam jakis czas temu od pani K., tej samej co wczoraj tak nas wyzywala .. A mianowicie: pewien czlowiek mial sen. Jak to podczas nocnych wyobrazen bywa, wszystko widizal jakby dzialo sie w wielkim telewizorze. Przysnil mu sie Aniol i on sam. Szli, a na ziemi pozostawaly na przemian odbicia: raz dwoch par stop, niekiedy jednej. Mezczyzna nie rozumiejoc podszedl i spytal dlaczego .. Kiedy bylo mu dobrze - Aniol tez byl przy nim. Szli we dwojke. Lecz kiedy przezywal najgorsze meki - byl sam, jak palec. I stad ta jedna para sladow - jego. Aniol milczal, a po dluzszej chwili rzekl: 'Widzisz, to nie jest tak. Owszem, caly czas szlismy razem, ale kiedy bylo Ci zle to ja Cie nioslem na wlasnych barkach i to so moje slady ..'